Na początku był (chyba) DJ Jeckyll i MC Hyde.
I od razu w nocy z soboty na
niedzielę. Nie! Wcześniej był Pozzie (samotnie) - ale tej
elektro-pra-historii to ja już kompletnie nie pamiętam. W ogóle niewiele już
pamiętam z tamtych lat - wszystko było takie chwilowe , nastawione na tu i
teraz , spontaniczne i impulsywne .
Mnie osobiście odpowiadała we wczesnym techno taka aura
anty-gwiazdorska : zamiast nazwisk - ksywki , anonimowa robota , skrywanie
się za maskami , czyste dźwięki , odłączanie się od głównego nurtu
(pogardzanego main-streamu) i podłączanie do kosmicznego prądu :) . Timothy
Leary w sześćdziesiątych latach lansował takie nośne hasełko : turn on ,
tune in , drop out . Bardzo lubiłem to sobie powtarzać w latach 90-tych.
Nawrócić się na inne myślenie , nastroić się na inne fale , oderwać się .
Więc teraz mogę Ci sprzedać jakieś ODERWANE fragmenty .
Coś tam mi świta w
czaszce, jak zaczynaliśmy we dwójkę z Pawłem Drzyzgą (DJ Dennis 91 , TecHniC
i szereg innych ksywek) robić te techno-noce i poranki w RMF FM. Nadawaliśmy
wtedy jako RMF Rave FM ( to było chyba dosyć dawno temu , bo jeszcze słowo
"rave" nie uległo inflacji.) Skąd pomysł ? W przypadku Pawła - to była chęć
grania nowej muzyki ( lepiej żeby on sam o tym coś napisał osobiście) . W
moim - to była raczej fascynacja pewną aurą , "ideami", jakimś nowym
fermentem. Wchodził internet - ja całymi dniami po nim krążyłem - w
poszukiwaniu tych "jaskółek" . Stąd zainteresowania prorokami
cyber-rewolucji - Terrence McKenna, Hakim Bey,William S. Borroughs. Timothy
Leary, Genesis P.Orridge .... trudne skomplikowane idee, a tu przecież
komercyjne radio i hedonistyczna muzyczka , więc co z tym fantem robić?
Trzeba było wymyślić jakąś formułę ,żeby pożenić to co "wysokie" z tym co
"zabawowe". Więc wymyśliliśmy ,że to będzie coś w rodzaju "kwaśnego"
uniwersytetu - będziemy uczyć, bawiąc się ... do upadłego. Stąd nazwa -
Technikum Mechanizacji Muzyki - jako parodia takiego PRL-owskiego rzęchu
"Technikum Mechanizacji Rolnictwa". Początkowo nawet flagowa muzyczka TMM
była przeróbką telewizyjnej zajawki. No i ja w TMM-ie byłem odpowiedzialny
za ten "textualny" zakręt - jakaś apokalipsa w 2012 ( idea Terrenca
McKenny) - przeniesienie się w inny wymiar , rozmowy z elfami i "elfiański"
język . Ja jestem po polonistyce, więc wymyślałem nowe słowa - chciałem
,żeby nasz program miał osobny język dla wtajemniczonych , co się podobno
nie bardzo podobało , przynajmniej na początku . No i jechałem na tych
neologizmach. Czasami dawało to niezły efekt - pamiętam naszą pierwszą
imprezę plenerową w krakowskim "Solvay'u . Dennis i Pozzie nakręcający
"dźwiękowo" to post-fabryczne wnętrze - a obok wóz transmisyjny RMF Rave
FM - i ja nadający do ludzi jakieś chore teksty o "trzecim oku" ,
"mecha-mahometanach" i "transporterach z transponderami".
Nikt nic nie czaił
, ale zabawa była pyszna i , co najważniejsze, przekaz szedł w świat .
Nawet nie spodziewałem się ,że te radiowe transmisje to był aż taki "pas
transmisyjny" do innych ludzi - w całej Polsce i nie tylko .Przykład ?
Pewnego dnia spotkałem na imprezie w Krakowie ( chyba w Rotundzie ) takie
trzy zakręcone dziewczyny z Białegostoku , które malowały jakieś spirale i
robiły fotografie tych "sprężyn" . Od słowa do słowa - i okazało się ,że one
podłapały moją mitologię kosmicznej spirali radości , która schodziła na
ziemię. Tak, że te motywy , które jakoś tak lęgły się w mojej głowie , potem
zaczynały żyć własnym życiem. A było sporo tych różnych pomysłów - to były
naprawdę niesamowicie energetyczne lata - maszyny do relaksacji
transcendentalnej (SENSORA) ; cztery AWATARY , które wyskoczyły z mojego
mózgu ( Antymon, Ginandro , Dziwron i Vanda Virago); opowieści z "dymkiem" ,
Radiowa Agencja Wydawnicza Big Bit Żółty Żbik, itp. itd.
Ale ja ciągle o tej
otoczce . A Ciebie pewnie interesuje muzyka - w końcu - to było Technikum
Mechanizacji M u z y k i . O dźwiękach powinni pisać DJ-eje . Ja byłem MC .
Co nie znaczy ,że miałem słoniowe uszy .Tylko ,że
niewiele - dla mnie - z tego okresu pozostało . Zacznijmy od gwiazd .
Prodigy? - Bardzo inteligentni ludzie - szczególnie Liam Howlett - prawdziwy
mózg. Przekonałem się o tym naocznie i nausznie - rozmawialiśmy z nimi w
hotelu w Katowicach - dzień po koncercie w Spodku. Wyobraź sobie gościa ,
którego widziałeś wcześniej wijącego się za elektroniczną maszynerią , a
który siedzi przed tobą i opowiada spokojnie i z pełnym znawstwem o
skomplikowanych problemach kompozytorskich . Bo to był kompozytor ! I nic
dziwnego ,że w techno i rave zaczęło być mu duszno. Ja generalnie lubiłem
takich , którzy nie czuli się dobrze w narzuconym gatunku , w tych
wszystkich chwilowych modach . Ja słucham już od dawna zupełnie innej
muzyki - przekonałem się ,że trans łatwiej osiągnąć przy pomocy mniej m e c
h a n i c z n y c h brzmień ( Steve Reich, Morton Feldman - generalnie
amerykańscy minimaliści ) ale nadal wracam z sentymentem do Aphex Twin .
Richard James nadal mnie fascynuje - zresztą nie tylko muzycznie , bo on
przecież stworzył cały ś w i a t , wypełniony obsesyjnymi motywami ,
maskami , koszmarami . Nadal też bez wstrętu słucham fińskiego Andy
Warhola - czyli Jimiego Tenora. To genialny hochsztapler , który potrafi
zagrać ... innym na nosie.
                  Bogdan Zalewski.
Powrót